Spokój w Obecności Boga ….
Dziś, we wtorek, miałam po porannych zajęciach ceramiki, jakie prowadzę, pojechać odebrać moją mamę ze szpitala w Opolu, po małym zabiegu. Jednak zadzwoniła, że zabieg się opóźni i nie wie czy nie wyjdzie około 15.00. To dla mnie oznaczało, że muszę przeorganizować popołudnie kiedy także prowadzę zajęcia. Odwołałam więc je i zaproponowałam odpracowanie ich na piątek. Miałam więc wolne południe bo nawet gdybym wróciła z mamą o 17.00 to i tak wcześniej niż zwykle. Postanowiłam wykorzystać czas i podjechać jeszcze do biura KDK co nieco pozałatwiać. W drodze (miałam tego dnia samochód do dyspozycji bo zazwyczaj korzysta z niego mój mąż) pomyślałam o tym, że może Bóg daje mi po przez to przestawienie godzin, okazję do np. pójścia na English Bible, normalnie nie zdążyłabym na 18.00. W tym momencie zadzwoniła Marysia i spokojnie opowiedziała mi, że Jarek pomógł mojemu tacie po dosyć poważnym upadku z roweru i że rozmaiwiaja z nim nadal. Oczywiście nie dojechałam do biura. Jadąc na Sady modliłam się ” Panie w imieniu Jezusa odsuń od mojej rodziny te kumulacje nagłych chorób i złych zdarzeń. Wołam do Ciebie! Ty poprowadzisz mnie przez te drogi spokojnie i bezpiecznie. Biorę Twoją łaskę i dobro”.
Marysia rozmawiała z tatą i pięknie się nim opiekwała. Bóg zadbał o to aby byli ona i Jarek we właściwym miejscu we właściwym czasie.
Tatę zgubił pośpiech i lęk przed nie załatwieniem na czas ważnych dla niego spraw..
Sam to potem przyznał. Dodam, że raczej nie chce korzystać z pomocy, jest nawet za bardzo samodzielny.
Spędziłam z nim w szpitalu ponad 4 godziny, ale wszytko już przebiegało spokojnie. Ze względu na ból w klatce piersiowej wykluczano zawał … bo to było dziwne dlaczego tak upadł nagle. Stłuczenia będą bolały jedzcze długo… jednak, przeprowadziliśmy długą rozmowę i nie czułam paniki załatwiając te wszystkie sprawy. Obecności Pana jest kojąca w każdej sytuacji.
Chcę się podzielić jeszcze innym świadectwem: O ile łatwiej z Jezusem.
Odkąd przyjęłam życie w aktywnej wierzę w Jezusa, różne sprawy czesto wydajace się skomplikowanymi stają się proste. Tak jak ostatnio mówił Bartek o jarzmie, to On daje nam sposoby aby było lżej.
Przykładem jest chociażby ostatni weekend w mojej rodzinie. W zasadzie zaczęło się w trakcie tygodnia. Moja córka Aniela miała zaplanowany lot do swojej siostry do Monachium. Z okazji urodzin. Kupiliśmy bilety dużo wcześniej (bo są wtedy dużo tańsze😉). W zeszłym tygodniu otrzymaliśmy wiadomość że lot jest odwołany. (Strajk obsługi naziemnej).
Mój mąż i starsza córka starali się zarezerwować inny lot j zachować te same koszta. Dodzwonić się do Lufthansy w takim wypadku było bardzo trudno. Modliłam się, chociaż może to nie sprawa życiowa, to jednak wierzyłam że Pan znajdzie drogę aby siostry mogły się spotkać bo ostatnio nie miały wiele okazji. I udało się zarezerwować podobno ostatnie miejsce na sobotę o 13.05.
Ale tu przeciwnik miał jeszcze kilka trików. Jadąc na lotnisko z ponad trzygodzinnym zapasem, spotkaliśmy korek na autostradzie (wypadek przed nami). Zatrzymując się w tym korku usłyszeliśmy huk za nami (wypadek kilka aut za nami). Z Anielą zastygłyśmy w wołaniu do Pana. Czas się kurczył.
Jednak ostatecznie dotarliśmy do lotniska niecałą godzinę przed odlotem (na lotnisku to mało czasu, wiecie bagaże i kontrole bezpieczeństwa, możliwe kolejki…)
Mój żołądek zwinął się ze stresu, moje dziecko leci samo i wszystko na ostatni moment.
Ale… nie było kolejki, kontrolę przeszła szybko, lot o czasie obsługa przemiła. Zanim dotarliśmy do domu Ona już była w Monachium. Dumna, że sama dała radę.
Bóg słucha nas stale❤️Chwała Panu Bogu.
Gosia