Wychowywałem się w rodzinie, w której czasami bywały awantury i kłótnie. Płacz mamy nie był rzadkością z powodu słabości alkoholowych ojca.
Nie mając przykładu w domu, jako dojrzewający nastolatek szukałem wzorca wśród kolegów na podwórku. Czasami próbowałem dopasowywać się do nich. Jednak widząc uzależnienie ojca – starałem się podążać w innym kierunku. Szukając pewności siebie, zapisałem się do klubu karate. Trenowałem i wzrastałem w poczuciu zemsty wobec ojca, obwiniając go za nieudane dzieciństwo.
Będąc w szkole średniej, postanowiłem częściej chodzić do kościoła, gdzie szukałem wyciszenia. Z początkiem kolejnego roku zwróciłem się do Boga, aby zmienił moje życie. Nie znałem modelu szczęśliwej rodziny, ale w głębi wierzyłem, że może być inaczej. Złożyłem wtedy obietnicę: „że przez cały rok nie wezmę do ust ani kropelki alkoholu, nawet okazjonalnie”. Oczekiwałem od Boga jednego, że zaingeruje i uwolni mojego ojca od nałogu. Aby upamiętnić tę deklarację, zapisałem datę zobowiązania na kartce i przykleiłem do ściany.
Czas płynął dalej… W końcu nadszedł 31 grudnia. Ostatni dzień roku spędziłem ze znajomymi na domowej imprezie sylwestrowej. Zachęcano mnie do przywitania nowego roku symboliczną lampką alkoholu. Pamiętałem o deklaracji. Biłem się z myślami, ale w końcu uległem. Wróciłem rano do domu. Wchodząc do pokoju, przeżyłem szok! Kartka, która wisiała przez cały rok na ścianie leżała na podłodze. Obleciał mnie strach. Pamiętam, że uklęknąłem i powiedziałem: „Boże, Ty to widziałeś!”. Popłynęły mi łzy. Sięgnąłem po Biblię i otworzyłem na fragmencie z listu do Hebrajczyków 11,6, który brzmi: „Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu. Przystępujący bowiem do Boga musi uwierzyć, że Bóg jest i że wynagradza tych, którzy Go szukają”. Uświadomiłem sobie, że Bóg faktycznie słyszał moją krótką modlitwę sprzed roku i oczekuje ode mnie odrobiny wiary i powagi, kiedy zwracam się do Niego. Przeprosiłem Boga, że nie dotrzymałem pełnej deklaracji.
Po trzech miesiącach wychodząc z autobusu, spotkałem koleżankę, która z zaangażowaniem zachęcała mnie do zaprzyjaźnienia się z Jezusem. Mówiła mi, że kiedy „zaproszę Go w modlitwie do swojego życia”, to On zajmie się nim. Trochę się opierałem, ale w końcu zgodziłem się. W krótkiej modlitwie przeprosiłem Boga za swoje grzechy i poprosiłem aby pokierował moją przyszłością. Wracając do domu czułem, że „coś” się wydarzyło. Pozytywne emocje nastrajały mnie do przeczytania ewangelii i poznania historii Jezusa. Zacząłem rozmawiać z Bogiem własnymi słowami. Mówiłem Mu o wszystkim, co przeżywam i o czym marzę. Tak jest do dziś. Od tamtego czasu minęło już wiele lat.
Doświadczyłem Boga, który mimo, że jest niewidzialny, to jednak widzi i realnie pomaga w codzienności np. będąc w szkole średniej otrzymałem w I klasie niedostateczną ocenę semestralną. Prosiłem Boga, aby pomógł mi zrozumieć fizykę. W IV klasie byłem najlepszy z fizyki i nawet udzielałem innym korepetycje. On słyszy najcichszy szept naszych modlitw. Bóg dotrzymał zobowiązania naszej rozmowy i zmienił moją rodzinę. Pomógł mi wybaczyć ojcu złe wspomnienia z dzieciństwa i uwolnił mnie od nienawiści. Ojciec w końcu przestał pić, mama i rodzeństwo również poznali osobiście Boga, który ma wpływ na ich życie.
Dzięki dobremu Bogu mam żonę i trójkę dzieci. Polubiłem czytać biblię. Bóg przez słowa tam zawarte, uczy mnie, co to znaczy kochać i przebaczać na co dzień. Z biblii wiem również, że jest coś więcej niż udane życie na ziemi. Do tzw. nieba możemy dostać się przez wiarę w Jezusa. On daje możliwość doświadczenia przebaczenia. Doświadczyłem realnego wpływu Bożego słowa na moje życie i moich bliskich. Zacznij podobnie przygodę z Nim.
Artur
Artur zmarł 26 czerwca 2024 po ciężkiej chorobie. Przeżył 50 lat i wytrwał w wierze aż do końca. Jego życie to wspaniałe świadectwo o Jezusie Chrystusie.